"A niewprawną puścisz dłonią -
W pysk odbije stali siła;
Tak się naucz robić bronią,
By naturą swą służyła."
37 lat • szef Wydziału Substancji Odurzających • absolwent Durmstrangu • właściciel sztywnej, trzynasto i pół calowej różdżki wykonanej z hebanu, o rdzeniu z pióra ptaka stymfalijskiego • idea wyryta w sercu, nie na skórze • obieżyświat • Brytol wśród dzikich plemion
W pysk odbije stali siła;
Tak się naucz robić bronią,
By naturą swą służyła."
3 Styczeń 1968, Wilcox Manor
- Zawsze mówiłem, że od mugoli możemy nauczyć się wielu rzeczy - ojciec bierze się za odszpuntowanie butelki brandy, po czym napełnia dwa kieliszki rozstawione na stoliku. Zanim zasiądziemy w fotelach kładę tuż przy nodze podręczną walizkę potraktowaną zaklęciem zwiększająco-zmniejszającym. Choć łapię się na tym, że z każdą kolejną wyprawą zabieram ze sobą coraz mniej, a w mieszkaniu w Londynie zostaje coraz więcej; staję się samowystarczalny? Lub po prostu na samą myśl o Wielkiej Brytanii chce mi się rzygać? Nieznacznym ruchem ręki wprawiam orzechowy, może kasztanowy trunek w ruch. Wolę odcienie mahoniu. Wącham. Czuję rodzynki, wiśnie, dojrzałe morele, brzoskwinie, a nawet granat i wyraźnie ananas. Tytoń, już zwietrzały. Jedynie pokłosie tego świeżo zerwanego. Przyjemność sprawia mi dopiero, gdy kurczące się listki wpadną do paleniska, łącząc się z tłuszczem wytapiającym się ze skóry upolowanej kapibary. Piję, wchodzi łagodnie, miękko. W starym brandy jest dużo ciepła, dużo słońca. On pójdzie do głowy spokojnie, bez pośpiechu... - Jeszcze nie odpływaj za ocean, do aktywacji świstoklika zostało ci pięć godzin. Możesz je poświęcić staremu ojcu. Jesteś zupełnie jak Tilda. Ją też praca przy biurku by wykończyła. Od tygodnia prowadzi zgrupowanie Srok z Montrose. - ...A swoje i tak zrobisz - na usta wypełza mi niewymuszony uśmiech. - Nie przesadzaj, dobrze się trzymasz. Dotrzymujesz mamie kroku - z uznaniem prześlizguję wzrokiem po jego strzelistej sylwetce, wciąż dobrze zbudowanej piersi. - Spokojna emerytura to nie wymówka, by się zapuścić. - Niby się odgryza, ale wciąż mile gawędzimy. Jak na głowę rodu jest dość bezpośredni, to aurorska robota grubo go ociosała. - Choćby nauka na ich błędach. Ty tego nie pamiętasz, byłeś w Durmstrangu, ale jeszcze 20 lat temu mugolska część Wielkiej Brytanii była pobojowiskiem. Niemcy! Dwie wojny, ani jedna im się nie opłaciła. Alianci i Ruscy rozerwali ten kraj jak bochen chleba, odszkodowania będą spłacać jeszcze 50 lat. U nich też był taki, co uważał się za przywódcę jedynego narodu godnego przetrwania. Też chciał oczyścić rasę z plam i zmaz, a nie był ani postawny, ani nawet Niemcem. Zabawne, jak historia lubi zataczać koło, prawda? - Oczy, zamiast wyzywająco na mnie spoglądać, czekając na mój ruch w tej potyczce, bacznie mi się przyglądają. Chcesz mnie sprowokować, tak sobie pogrywasz. Zeruję zawartość kieliszka, jakbym pił pospolitą czystą. Ciągle siedzę rozluźniony w fotelu, dłonią podpierając głowę. - Alkohol dobrałeś idealnie do okazji. Wyważony tak jak ty. Tak, Tom Riddle to hipokryta. Nie ma prawa NAS reprezentować. - Stara szkoła. "Prowadź rozmowę tak, jakbyś już miał dowody na stole", wyszedłeś z zawodu, ale auror z ciebie nigdy. - Widzę, że odmówiłeś znaku - ruchem głowy wskazuje na moje odsłonięte przedramię - masz jaja, nie dziwię się, że chce cię w swoim gronie. Ale radzę ci znaleźć dobrą kryjówkę, zanim wszystkie idee, za które walczysz, pękną niczym mydlane bańki. - "Już to zrobiłem, zupełnie jak nazistowscy oficjele mający dość oleju w głowie, by spieprzyć do Argentyny, Chile czy Urugwaju", kpiący uśmiech wykrzywia mi usta. - Skoro nie masz wobec mnie wątpliwości, dlaczego nie postawisz mnie przed Wizengamotem? Czyżbyś wyznawał podwójne standardy? - Merlinie, jaką satysfakcję sprawia mi ta szpila, którą ugodziłem Williama Wilcoxa! Zaciskasz usta, jakbyś chciał zmielić pierwsze nieroztropne słowa. Nagle czuję mrowienie na klatce piersiowej; to moja hebanowa różdżka, za której cugle trzyma ptak stymfalijski, drży. Szarpie przy tym rozchylonymi połami kurtki, na wyrost dostrzega zagrożenie tam, gdzie go brak. Widzę, jak knykcie ci bieleją od zaciskania palców na podłokietnikach, gdy się podnosisz, ale to jedyny symptom rozchwiania na jaki sobie pozwolisz. Machnięciem dłoni otwierasz dwuskrzydłowe drzwi oddzielające salon od ogrodu zimowego wychodzącego na południową stronę. Pomieszczenie obłożone szeregiem zaklęć przybrało klimat lasów deszczowych. Wygląda na to, że nie tylko mi przykrzy się życie w wielkomiejskim smrodzie.- Wiesz, dlaczego aurorskie emerytury są tak wysokie? Rzecz jasna chcą utrzymać naszą lojalność, lecz to nie jedyny powód. Tych, którzy zdążą się w tym fachu zestarzeć jest tak niewielu, że Ministerstwo zwyczajnie stać na hojne wypłaty. Nie zdążą ci, którzy bliźniego darzą większym szacunkiem niż samego siebie. Lub dadzą się omamić cudzą ideą. - Zatrzymujesz się przy złotej żerdzi, siedzący na niej kameleon odbiera to jako zachętę do usadowienia się na twym barku. Chwytny ogon rozwija się, klepiąc cię miarowo w ramię. Rozluźniony nabieram haustu oszukanego równikowego, wilgotnego powietrza w w usta. - A ja nie mam zamiaru przez kurczliwe trzymanie się ideałów dogorywać w Mungu. W niczym nie przewyższymy mugoli, jeśli wciąż będziemy powielać ich błędy. - Nie odpowiedziałeś mi wprost, ale też nad tym nie ubolewam, bo ta jedna karta, którą odkryłeś, nie ma wielkiej wartości. Dobrze wiesz, że trzymanie gęby na kłódkę ci się opłaca. Niewerbalna komenda "do mnie" poleciała w eter, palce zaciskają się na rączce walizki. - Cynizm wylewa się z ciebie litrami. - Rozjuszona różdżka za pazuchą wreszcie się uspokaja. - Chcesz powiedzieć, że jesteśmy dwiema stronami tej samej monety? - Tato streszczaj się, bo guzik, który zaraz złapię, to bilet w jedną stronę. - Chcę powiedzieć, że nie sra się do własnego gniazda. Gdybym cię zadenuncjował, znów zaciągnęliby mnie do czynnej służby, a ja nie zamierzam dłużej nadstawiać za nich karku. - Patrzenie, jak splatasz ręce było ostatnią czynnością, zanim mój pępek stał się na kilkanaście sekund centrum wszechświata. Zawsze to lepsze, niż ryzyko rozczepienia na środku oceanu.